środa, 30 maja 2012

Rozdział 13. ♥♥



Perspektywa Zayn'a.
Po zupełnie szczerej rozmowie z Gemmą uświadomiłem sobie, że pogodzenie się z Louis'em i  Sam będzie najlepszym wyjściem. Przecież nie mogłem narażać naszego zespołu, a z Samantą myślę, że moglibyśmy się chociaż kumplować. Zdaje mi się, że Louis da jej tego czego ode mnie nigdy nie dostała, a mianowicie prawdziwej miłości. Tak po prostu postanowiłem sobie ją odpuścić ale myślę, że w niewielkim stopniu będzie mnie bolał widok „państwa Tomlinson'ów”.
Szczerze mówiąc w Holmes Chapel strasznie mi się nudziło ale już jutro po południu mieliśmy wracać do domu co było dla mnie w chociaż niewielkim stopniu pocieszeniem. Bardzo lubiłem rodzinę lokersa lecz miasto to było przeciętne nie to co Londyn, który zazwyczaj tętni życiem.
Dla zabicia czasu postanowiłem spakować się już dzisiaj aby jutro mieć to z głowy. Włączyłem muzykę na moim laptopie i zasiadłem na ziemi przed otwartą walizką. Pakowałem się tak długo aż do pokoju nie wparował Hazza.
 - Idziesz z nami do parku wodnego? - Nie spodobał mi się ten pomysł, gdyż nie lubiłem pływać, w ogóle woda jakoś mnie odpychała.
 - Harry ja i park wodny? Przecież wiesz, że nie lubię takich miejsc. - Odpowiedziałem zrezygnowany.
 - No nie daj się prosić, przecież nie będziesz musiał nawet wchodzić do wody. No chodź, będzie pełno lasek przynajmniej poflirtujesz sobie dla zbicia czasu. 
 - Dobra niech ci będzie, ale ja nawet nie mam kąpielówek. 
 - Spoko, pożyczę ci. Mam zapasową parę.
 - Ok to zaraz zejdę.
 - Czekamy na dole. - Hazza krzyknął z korytarza, a ja jeszcze szybko przebrałem się w odpowiedniejsze ciuchy i poprawiłem włosy.


Perspektywa Samanty.
Zajechaliśmy pod najdroższą restauracje w mieście, Louis kulturalnie przepuścił mnie w drzwiach, a zaraz potem złapał mnie za rękę. Po chwili podeszła do nas starsza kobieta, która zaprowadziła nas do stolika na pierwszym piętrze znajdującego się z dala od wszystkich. Lou odsunął mi krzesło co bardzo mi się spodobało. Zayn nigdy nie zachowywał się wobec mnie w taki sposób. Poprawka, my nawet nie chodziliśmy do restauracji. 
Kiedy już zamówiliśmy danie rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Kiedy w końcu poruszyłam ten niezbyt miły, a mianowicie trasa koncertowa chłopców. Tzn. niezbyt miły temat dla mnie, gdyż oznaczało to całe 4 miesiące bez mojego marchewkowego potworka no i oczywiście bez brata i przyjaciół do których w nawet niewielkim stopniu zalicza się Zayn.
 - Louis ja nie wiem jak zniosę tak długi czas bez ciebie. - Zaczęłam ale Louis w połowie mi przerwał.
 - Ale Sam co ty w ogóle wygadujesz? Przecież ty jedziesz z nami. - Louis zrobił zdziwioną minę jak gdyby to co przed chwilą powiedział było dla niego oczywiste, jednak dla mnie tak nie było. Nie mogłam tak wpieprzać się w ich życie. Nie dość, że z nimi zamieszkałam to jeszcze miałam jeździć z nimi w trasy? Poza tym nie wiadomo czy pozostali chłopcy by się na to zgodzili, a mówiąc to chodzi mi w szczególności o Zayn'a. Jakoś trudno było mi sobie wyobrazić, że chociaż w niewielki stopniu moglibyśmy poprawić swoje relacje, oczywiście chodzi mi o przyjaźń. Nie wiadomo również jakby to wszystko przyjęły Directionerki, z tego co zdążyłam wywnioskować to nie darzą mnie zbytnio sympatią. - Sami czym ty w ogóle się przejmujesz? Przecież to oczywiste, że z nami jedziesz.!
 - Ale Lou nie mogę wam ciągle przeszkadzać. Zresztą wy i tak już dla mnie zrobiliście, a ja wam tylko wszystko utrudniam. - Schowałam twarz w dłonie. 
 - Nie mów tak, ja i Liam już od dawna braliśmy to pod uwagę, że przy najbliższej okazji bierzemy cię w trasę. 
 - No właśnie, ty i Liam, a co z resztą zespołu? Już nie chodzi mi o Harrego czy Niall'a ale sam wiesz, że Zayn na pewno nie będzie chciał mnie oglądać. 
 - Ach.. dziewczyno ile razy mam ci mówić, że masz się nim nie przejmować? - Louis spojrzał na mnie i uniósł śmiesznie jedną brew co wywołało u mnie nagły atak śmiechu. - No i właśnie o to mi chodziło, uśmiechnięta Sami. A teraz lepiej już nie pogłębiajmy tego tematu, chodźmy lepiej na jakiś spacer. - Przytaknęłam kiwnięciem głowy, a Lou ujął moją dłoń i opuściliśmy lokal. 
Louis ubłagał mnie abyśmy pojechali do wesołego miasteczka. Nie byłam za tym abyśmy tu przyszli, bo nie byłam odpowiednio ubrana ale ten się uparł i nie miałam innego wyjścia.
 - To co robimy? - Zapytałam lekko nie kontaktującego Tomlinson'a, stał tak i gapił się na...... wielką pluszową marchewkę. - Nie no Louis przecież masz już takie trzy. - Zaczęłam marudzić.
 - Nie prawda ta ma taki idealny pomarańczowy kolor, no i zobacz jak się słodziutko uśmiecha. - Lekko się rozmarzył.
 - Lou możesz mi powiedzieć ile ty masz lat?
 - Tak 20, a co?
 - Nic, bo jak dla mnie co najwyżej 5. - Zaczęłam się z nim droczyć.
 - No ale ja ją muszę mieć!! No chodź zanim ją ktoś wykupi. - Pociągnął mnie za rękę w stronę straganu.
Aby zdobyć tą marchewę trzeba było wykupić bilet, a następnie zestrzelić pistoletem na wodę wszystkie puszki w ciągu minuty. Podekscytowany Louis zajął miejsce na stołku i zaczął strzelać w te puszki jednak nie udało mu się za pierwszym razem, no i drugim..., trzecim..., piątym..., ósmym..., dziesiątym..
 - One są jakieś popsute! - Lou zaczął gotować się ze złości. 
 - Dobra Tomo daj se spokój... - Dodałam zrezygnowana. 
 - Nie, zdobędę tą marchewkę choćby nie wiem co!! - Louis wykupił kolejną kolejkę i jak zwykle nie udało mu się osiągnąć celu.
 - Ja pierdziele Louis dawaj to, bo zaraz nie wytrzymam. - Wyrwałam mu z ręki pistolet i bez żadnego problemu zestrzeliłam te puszki. 
 - Ale jak ty to zrobiłaś? - Louis otworzył szeroko buzię.
 - Normalnie. - Poklepałam go po policzku i odebrałam nagrodę. - Proszę masz swoją marchewkę. - Wręczyłam mu pluszaka, który był prawie takiej wielkości co ja. 
 - Dziękuję, jesteś najlepsza. - Ucałował mnie w policzek.
 - Dobra, no to chodźmy już do domu.
 - Co? No ale jeszcze nigdzie nie byliśmy.
 - Jak byś tak nieudolnie nie zbijał tych puszek to byśmy gdzieś poszli no ale tak to niestety.
 - No Sam nie bądź taka. Chodź chociaż na diabelski młyn. Proszę, proszę!! - Zaczął skakać jak małe dziecko.
 - Dobra, nie rób siary tylko chodź. - Pociągnęłam go w stronę kasy. 
Po chwili siedzieliśmy już w jednym z wagoników, czy jak to się tam nazywa.. O dziwo nikt inny nie jechał ale to może dlatego, że było już dość późno i zimno. Wtuliłam się w Louiego no i carrot'a i po chwili wznosiliśmy się już nad ziemią. Wszystko było dobrze, aż do drugiego okrążenia, bo maszyna zaczęła dziwnie skrzypieć, a po chwili gwałtownie się zatrzymała.
 - Louis tylko mi nie mów, że to cholerstwo się popsuło. - Oznajmiałam dość spokojnie ale czułam, że zaraz wybuchnę. 
 - Yyy.. no chyba na to wygląda. - Sztucznie się uśmiechnął. 
 - Mówiłam ci kurwa, że to głupi pomysł ale oczywiście panu Tomlinson'owi zachciało się powznosić nad ziemią. - Zaczęłam się na niego wydzierać. 
 - Spokojnie na pewno zaraz to naprawią. 
 - Jak mam być spokojna jak jest zimno, ciemno, no i nie wiadomo na jak długo tu utkwiliśmy. - Loui automatycznie ściągnął swoją bluzę i zarzucił ją na mnie. Po chwili mocno przytulił aby było mi cieplej. 
 - Nie martw się, na pewno za chwilę to naprawią. - Oznajmił mi, a po chwili zaczął się wychylać i drzeć w dół aby nas stąd wyciągnęli. Jedyne co udało mi się usłyszeć to to, że musimy poczekać, aż to naprawią czyli za ok. godzinę. 
 - No zajebiście, to sobie poczekamy. - Skomentowałam. 
 - Bardzo ci zimno? - Louis zapytał z troską.
 - Trochę..
 - No to chodź. - Usadził mnie na swoich kolanach i mocno przytulił. - Wiesz, że cię kocham? - Pocałował mnie w policzek. 
 - Tak wiem i to jest jedyne usprawiedliwienie aby cię nie zabić.
 - Aha.. dzięki za szczerość. 
 - Proszę bardzo. To co porobimy przez ta godzinę?
 - Może to? - Delikatnie przygryzł moją wargę.
 - Dobra, w sumie nic ciekawszego do roboty nie mamy. Wyszczerzyłam się i po chwili zagłębiliśmy się w namiętnym pocałunku. Momentalnie zrobiło mi się cieplej. Aby było nam wygodniej usiadłam okrakiem na Lou, a on ujął moje pośladki w dłonie. Pieściliśmy się tak wzajemnie do puki nie zadzwonił telefon Louis'a.
 - Sorrki, zaraz dokończymy. - Puścił do mnie oko, a ja znów osadziłam się na jego kolanach.

Perspektywa Louis'a.
Podczas pocałunku przerwał nam telefon od... Harrego.
 - No ale se moment wybrałeś. Czego chcesz?
 - No chciałem się dowiedzieć czy udało ci się odzyskać Sam ale z tego co zdążyłem wywnioskować po twoim jakże miłym powitaniu to raczej tak.
 - Tak udało mi się i jestem wniebowzięty. - Uśmiechnąłem się na samą myśl, że ja i Sam jesteśmy razem. 
 - A więc co teraz robicie? - Loczek się zaśmiał.
 - Tak ogólnie to czekamy na jakąś pomoc, bo tak się jakoś zdarzyło, że utknęliśmy na diabelskim młynie. - Nagle w słuchawce telefonu rozniósł się donośny śmiech. 
 - Aha, no to pozdrów Sam. Ja już nie przeszkadzam, nara.
 - No cześć. - Rozłączyłem się. - Masz pozdrowienia od Styles'a. - Zwróciłem się do Sam. 
 - Dzięki. To co kontynuujemy? 
 - Oczywiście. - Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem Sam do siebie.
Obdarowywaliśmy się tak pocałunkami do momentu kiedy maszyna nie ruszyła. 
 - Uratowani!! - Zacząłem krzyczeć z radości.
 - Nigdy więcej nie wejdę na żadną karuzelę. 
 - No nie przesadzaj, nie było chyba aż tak źle.
 - Taa.., jedyne o czym teraz marzę to ciepły prysznic i łóżko. - Dziewczyna oznajmiła kiedy wychodziliśmy z „wagonika”.
Od razu pokierowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do domu rodziców Samanty. Przywitaliśmy się z panią Payne i od razu poszliśmy do pokoju Sam. 
 - To kto pierwszy idzie się kąpać? - Zapytała.
 - Idź pierwsza, ja jeszcze wejdę na kompa. 
 - Ok. - Wzięła za dużą bluzkę z szafy i zniknęła za drzwiami obok. 
W międzyczasie postanowiłem wejść na Twitter'a podpisywać fanom. Zdałem relacje z dzisiejszego dnia i takie tam... Przeglądałem tak różne stronki do momentu kiedy Sam nie weszła do pokoju.
 - Wolne już? - Zapytałem.
 - Jasne. - Uśmiechnęła się. Wziąłem jeszcze czyste bokserki i podręczne kosmetyki i udałem się do łazienki. Kiedy byłem już gotowy wyszedłem w samej bieliźnie i położyłem się obok Sami, która już zasypiała. 
 - Dobranoc kochanie. - Pocałowałem ją w policzek. 
 - Dobranoc. - Wtuliła się we mnie i już po chwili zasnęliśmy.


___________________________________
No to jest 13!! Mam nadzieję, że nie pechowy ; ]]
Ja og. to jestem zadowolona z tego rozdziału. 
W ostatnim było mało Louiego i Sam no więc macie tutaj. ; >>
Muszę was pochwalić, bo pod ostatnim postem pojawiło się dużo komentarzy za co bardzo, bardzo dziękuję. ♥ No i oczywiście liczę na jeszcze więcej.
No i jeszcze dobiliście już do ponad 3000 wejść. O.0
Jeżeli chcielibyście być informowani o nowych rozdziałach lub po prostu pogadać to piszcie na gg, które jest podane po prawej stronie ; ))
Kolejny rozdział pojawi się jak zwykle za ok. 5 dni.
Jeszcze raz dziękuję za wszystko, do następnego. ♥♥

10 komentarzy:

  1. zajebiste<3
    zapraszam na bloga gdzie ukazał się przed chwila 26 rozdział
    http://galaxy-strawberry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj niezbyt długo, bo jest rano, więc nie bardzo kontaktuję i nie mam za dużo czasu. Więc, rozdział jest cudowny, fajnie, że Zayn postanowił tolerować związek Lou i Sam, chociaż w sumie może jeszcze coś wniesie do tego opowiadania. Czekam z niecierpliwością na następny i więcej momentów Lou i Sam :)
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  3. ten rozdział spodobał mi się najbardziej z dotychczasowych. Szczęśliwe chwile to najlepsza rzecz jaka istnieje. Mam nadzieje że w NN będzie też coś o Niall i Van, oraz więcej o Samancie i Lou. Jestem ciekawa jak poszedł flirt Zayna i czy pozostali znajdą sobie kogoś. Mam czekać 5 dni na następny ? Umrę z ciekawości i nie zdążę !
    Pozdrawiam serdecznie i całuję

    OdpowiedzUsuń
  4. Hymnn mam nadzieje że Zayn wruci do Sam... ale jak jest z Lou szczesliwa to moga być:D
    Mam nadzieje ze pozostali znajda równiez swoja druga połówke:D
    Czkema na kolejna nn:d

    OdpowiedzUsuń
  5. http://stylinson-another-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny.! Jak zwykle. ; P
    A tak po za tym to cieszę się, że Zayn pogodził się z tym, że Louis i Sam są razem.
    No i czekam na Niall'a i Van... : )
    Kurcze fajny ten rozdział dlatego że jest taki romantyczny. : )
    Czekam na kolejny z niecierpliwością. ; **
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne :D Ten blog jest taką miłą odskocznią, sposobem na relaks ;p
    Zastanawia mnie, czy Sami pojedzie w końcu z nimi w trasę. I co z Zaynem? nie powiem, zrobiłaś z niego świnię, kiedy ja zawsze przedstawiam go w jasnych barwach xD No, ale na tym świecie musi być balans ;)
    Czekam na nn! xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne ;P
    rozwalił mnie Louis i duża marchewka ;D haha
    czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny, dawaj nowy błaaaaagam.

    może wpadniesz do mnie ? zapraszam do komentowania.:*
    http://mysterious-crescent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział !!
    +zapraszam do mnie http://mojjedenkierunek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń