środa, 30 maja 2012

Rozdział 13. ♥♥



Perspektywa Zayn'a.
Po zupełnie szczerej rozmowie z Gemmą uświadomiłem sobie, że pogodzenie się z Louis'em i  Sam będzie najlepszym wyjściem. Przecież nie mogłem narażać naszego zespołu, a z Samantą myślę, że moglibyśmy się chociaż kumplować. Zdaje mi się, że Louis da jej tego czego ode mnie nigdy nie dostała, a mianowicie prawdziwej miłości. Tak po prostu postanowiłem sobie ją odpuścić ale myślę, że w niewielkim stopniu będzie mnie bolał widok „państwa Tomlinson'ów”.
Szczerze mówiąc w Holmes Chapel strasznie mi się nudziło ale już jutro po południu mieliśmy wracać do domu co było dla mnie w chociaż niewielkim stopniu pocieszeniem. Bardzo lubiłem rodzinę lokersa lecz miasto to było przeciętne nie to co Londyn, który zazwyczaj tętni życiem.
Dla zabicia czasu postanowiłem spakować się już dzisiaj aby jutro mieć to z głowy. Włączyłem muzykę na moim laptopie i zasiadłem na ziemi przed otwartą walizką. Pakowałem się tak długo aż do pokoju nie wparował Hazza.
 - Idziesz z nami do parku wodnego? - Nie spodobał mi się ten pomysł, gdyż nie lubiłem pływać, w ogóle woda jakoś mnie odpychała.
 - Harry ja i park wodny? Przecież wiesz, że nie lubię takich miejsc. - Odpowiedziałem zrezygnowany.
 - No nie daj się prosić, przecież nie będziesz musiał nawet wchodzić do wody. No chodź, będzie pełno lasek przynajmniej poflirtujesz sobie dla zbicia czasu. 
 - Dobra niech ci będzie, ale ja nawet nie mam kąpielówek. 
 - Spoko, pożyczę ci. Mam zapasową parę.
 - Ok to zaraz zejdę.
 - Czekamy na dole. - Hazza krzyknął z korytarza, a ja jeszcze szybko przebrałem się w odpowiedniejsze ciuchy i poprawiłem włosy.


Perspektywa Samanty.
Zajechaliśmy pod najdroższą restauracje w mieście, Louis kulturalnie przepuścił mnie w drzwiach, a zaraz potem złapał mnie za rękę. Po chwili podeszła do nas starsza kobieta, która zaprowadziła nas do stolika na pierwszym piętrze znajdującego się z dala od wszystkich. Lou odsunął mi krzesło co bardzo mi się spodobało. Zayn nigdy nie zachowywał się wobec mnie w taki sposób. Poprawka, my nawet nie chodziliśmy do restauracji. 
Kiedy już zamówiliśmy danie rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Kiedy w końcu poruszyłam ten niezbyt miły, a mianowicie trasa koncertowa chłopców. Tzn. niezbyt miły temat dla mnie, gdyż oznaczało to całe 4 miesiące bez mojego marchewkowego potworka no i oczywiście bez brata i przyjaciół do których w nawet niewielkim stopniu zalicza się Zayn.
 - Louis ja nie wiem jak zniosę tak długi czas bez ciebie. - Zaczęłam ale Louis w połowie mi przerwał.
 - Ale Sam co ty w ogóle wygadujesz? Przecież ty jedziesz z nami. - Louis zrobił zdziwioną minę jak gdyby to co przed chwilą powiedział było dla niego oczywiste, jednak dla mnie tak nie było. Nie mogłam tak wpieprzać się w ich życie. Nie dość, że z nimi zamieszkałam to jeszcze miałam jeździć z nimi w trasy? Poza tym nie wiadomo czy pozostali chłopcy by się na to zgodzili, a mówiąc to chodzi mi w szczególności o Zayn'a. Jakoś trudno było mi sobie wyobrazić, że chociaż w niewielki stopniu moglibyśmy poprawić swoje relacje, oczywiście chodzi mi o przyjaźń. Nie wiadomo również jakby to wszystko przyjęły Directionerki, z tego co zdążyłam wywnioskować to nie darzą mnie zbytnio sympatią. - Sami czym ty w ogóle się przejmujesz? Przecież to oczywiste, że z nami jedziesz.!
 - Ale Lou nie mogę wam ciągle przeszkadzać. Zresztą wy i tak już dla mnie zrobiliście, a ja wam tylko wszystko utrudniam. - Schowałam twarz w dłonie. 
 - Nie mów tak, ja i Liam już od dawna braliśmy to pod uwagę, że przy najbliższej okazji bierzemy cię w trasę. 
 - No właśnie, ty i Liam, a co z resztą zespołu? Już nie chodzi mi o Harrego czy Niall'a ale sam wiesz, że Zayn na pewno nie będzie chciał mnie oglądać. 
 - Ach.. dziewczyno ile razy mam ci mówić, że masz się nim nie przejmować? - Louis spojrzał na mnie i uniósł śmiesznie jedną brew co wywołało u mnie nagły atak śmiechu. - No i właśnie o to mi chodziło, uśmiechnięta Sami. A teraz lepiej już nie pogłębiajmy tego tematu, chodźmy lepiej na jakiś spacer. - Przytaknęłam kiwnięciem głowy, a Lou ujął moją dłoń i opuściliśmy lokal. 
Louis ubłagał mnie abyśmy pojechali do wesołego miasteczka. Nie byłam za tym abyśmy tu przyszli, bo nie byłam odpowiednio ubrana ale ten się uparł i nie miałam innego wyjścia.
 - To co robimy? - Zapytałam lekko nie kontaktującego Tomlinson'a, stał tak i gapił się na...... wielką pluszową marchewkę. - Nie no Louis przecież masz już takie trzy. - Zaczęłam marudzić.
 - Nie prawda ta ma taki idealny pomarańczowy kolor, no i zobacz jak się słodziutko uśmiecha. - Lekko się rozmarzył.
 - Lou możesz mi powiedzieć ile ty masz lat?
 - Tak 20, a co?
 - Nic, bo jak dla mnie co najwyżej 5. - Zaczęłam się z nim droczyć.
 - No ale ja ją muszę mieć!! No chodź zanim ją ktoś wykupi. - Pociągnął mnie za rękę w stronę straganu.
Aby zdobyć tą marchewę trzeba było wykupić bilet, a następnie zestrzelić pistoletem na wodę wszystkie puszki w ciągu minuty. Podekscytowany Louis zajął miejsce na stołku i zaczął strzelać w te puszki jednak nie udało mu się za pierwszym razem, no i drugim..., trzecim..., piątym..., ósmym..., dziesiątym..
 - One są jakieś popsute! - Lou zaczął gotować się ze złości. 
 - Dobra Tomo daj se spokój... - Dodałam zrezygnowana. 
 - Nie, zdobędę tą marchewkę choćby nie wiem co!! - Louis wykupił kolejną kolejkę i jak zwykle nie udało mu się osiągnąć celu.
 - Ja pierdziele Louis dawaj to, bo zaraz nie wytrzymam. - Wyrwałam mu z ręki pistolet i bez żadnego problemu zestrzeliłam te puszki. 
 - Ale jak ty to zrobiłaś? - Louis otworzył szeroko buzię.
 - Normalnie. - Poklepałam go po policzku i odebrałam nagrodę. - Proszę masz swoją marchewkę. - Wręczyłam mu pluszaka, który był prawie takiej wielkości co ja. 
 - Dziękuję, jesteś najlepsza. - Ucałował mnie w policzek.
 - Dobra, no to chodźmy już do domu.
 - Co? No ale jeszcze nigdzie nie byliśmy.
 - Jak byś tak nieudolnie nie zbijał tych puszek to byśmy gdzieś poszli no ale tak to niestety.
 - No Sam nie bądź taka. Chodź chociaż na diabelski młyn. Proszę, proszę!! - Zaczął skakać jak małe dziecko.
 - Dobra, nie rób siary tylko chodź. - Pociągnęłam go w stronę kasy. 
Po chwili siedzieliśmy już w jednym z wagoników, czy jak to się tam nazywa.. O dziwo nikt inny nie jechał ale to może dlatego, że było już dość późno i zimno. Wtuliłam się w Louiego no i carrot'a i po chwili wznosiliśmy się już nad ziemią. Wszystko było dobrze, aż do drugiego okrążenia, bo maszyna zaczęła dziwnie skrzypieć, a po chwili gwałtownie się zatrzymała.
 - Louis tylko mi nie mów, że to cholerstwo się popsuło. - Oznajmiałam dość spokojnie ale czułam, że zaraz wybuchnę. 
 - Yyy.. no chyba na to wygląda. - Sztucznie się uśmiechnął. 
 - Mówiłam ci kurwa, że to głupi pomysł ale oczywiście panu Tomlinson'owi zachciało się powznosić nad ziemią. - Zaczęłam się na niego wydzierać. 
 - Spokojnie na pewno zaraz to naprawią. 
 - Jak mam być spokojna jak jest zimno, ciemno, no i nie wiadomo na jak długo tu utkwiliśmy. - Loui automatycznie ściągnął swoją bluzę i zarzucił ją na mnie. Po chwili mocno przytulił aby było mi cieplej. 
 - Nie martw się, na pewno za chwilę to naprawią. - Oznajmił mi, a po chwili zaczął się wychylać i drzeć w dół aby nas stąd wyciągnęli. Jedyne co udało mi się usłyszeć to to, że musimy poczekać, aż to naprawią czyli za ok. godzinę. 
 - No zajebiście, to sobie poczekamy. - Skomentowałam. 
 - Bardzo ci zimno? - Louis zapytał z troską.
 - Trochę..
 - No to chodź. - Usadził mnie na swoich kolanach i mocno przytulił. - Wiesz, że cię kocham? - Pocałował mnie w policzek. 
 - Tak wiem i to jest jedyne usprawiedliwienie aby cię nie zabić.
 - Aha.. dzięki za szczerość. 
 - Proszę bardzo. To co porobimy przez ta godzinę?
 - Może to? - Delikatnie przygryzł moją wargę.
 - Dobra, w sumie nic ciekawszego do roboty nie mamy. Wyszczerzyłam się i po chwili zagłębiliśmy się w namiętnym pocałunku. Momentalnie zrobiło mi się cieplej. Aby było nam wygodniej usiadłam okrakiem na Lou, a on ujął moje pośladki w dłonie. Pieściliśmy się tak wzajemnie do puki nie zadzwonił telefon Louis'a.
 - Sorrki, zaraz dokończymy. - Puścił do mnie oko, a ja znów osadziłam się na jego kolanach.

Perspektywa Louis'a.
Podczas pocałunku przerwał nam telefon od... Harrego.
 - No ale se moment wybrałeś. Czego chcesz?
 - No chciałem się dowiedzieć czy udało ci się odzyskać Sam ale z tego co zdążyłem wywnioskować po twoim jakże miłym powitaniu to raczej tak.
 - Tak udało mi się i jestem wniebowzięty. - Uśmiechnąłem się na samą myśl, że ja i Sam jesteśmy razem. 
 - A więc co teraz robicie? - Loczek się zaśmiał.
 - Tak ogólnie to czekamy na jakąś pomoc, bo tak się jakoś zdarzyło, że utknęliśmy na diabelskim młynie. - Nagle w słuchawce telefonu rozniósł się donośny śmiech. 
 - Aha, no to pozdrów Sam. Ja już nie przeszkadzam, nara.
 - No cześć. - Rozłączyłem się. - Masz pozdrowienia od Styles'a. - Zwróciłem się do Sam. 
 - Dzięki. To co kontynuujemy? 
 - Oczywiście. - Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem Sam do siebie.
Obdarowywaliśmy się tak pocałunkami do momentu kiedy maszyna nie ruszyła. 
 - Uratowani!! - Zacząłem krzyczeć z radości.
 - Nigdy więcej nie wejdę na żadną karuzelę. 
 - No nie przesadzaj, nie było chyba aż tak źle.
 - Taa.., jedyne o czym teraz marzę to ciepły prysznic i łóżko. - Dziewczyna oznajmiła kiedy wychodziliśmy z „wagonika”.
Od razu pokierowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do domu rodziców Samanty. Przywitaliśmy się z panią Payne i od razu poszliśmy do pokoju Sam. 
 - To kto pierwszy idzie się kąpać? - Zapytała.
 - Idź pierwsza, ja jeszcze wejdę na kompa. 
 - Ok. - Wzięła za dużą bluzkę z szafy i zniknęła za drzwiami obok. 
W międzyczasie postanowiłem wejść na Twitter'a podpisywać fanom. Zdałem relacje z dzisiejszego dnia i takie tam... Przeglądałem tak różne stronki do momentu kiedy Sam nie weszła do pokoju.
 - Wolne już? - Zapytałem.
 - Jasne. - Uśmiechnęła się. Wziąłem jeszcze czyste bokserki i podręczne kosmetyki i udałem się do łazienki. Kiedy byłem już gotowy wyszedłem w samej bieliźnie i położyłem się obok Sami, która już zasypiała. 
 - Dobranoc kochanie. - Pocałowałem ją w policzek. 
 - Dobranoc. - Wtuliła się we mnie i już po chwili zasnęliśmy.


___________________________________
No to jest 13!! Mam nadzieję, że nie pechowy ; ]]
Ja og. to jestem zadowolona z tego rozdziału. 
W ostatnim było mało Louiego i Sam no więc macie tutaj. ; >>
Muszę was pochwalić, bo pod ostatnim postem pojawiło się dużo komentarzy za co bardzo, bardzo dziękuję. ♥ No i oczywiście liczę na jeszcze więcej.
No i jeszcze dobiliście już do ponad 3000 wejść. O.0
Jeżeli chcielibyście być informowani o nowych rozdziałach lub po prostu pogadać to piszcie na gg, które jest podane po prawej stronie ; ))
Kolejny rozdział pojawi się jak zwykle za ok. 5 dni.
Jeszcze raz dziękuję za wszystko, do następnego. ♥♥

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 12. ♥♥♥♥


Siedziałam w pokoju przeglądając rzeczy z dzieciństwa. Pomału zapadał zmrok, firanki powiewały na delikatnym wietrze, który wpadał przez otwarty balkon. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi od mojego pokoju, rzuciłam tylko ciche „proszę”, a w nich stanęłam moja mama.
 - Sami idę do sklepu. Wrócę do domu za około 2 godziny, bo chciałam kupić sobie bluzkę na imieniny cioci Victorii.
 - Dobra, idź. Będę czekać. - Posłałam jej miły uśmiech i gdy zamknęła drzwi wróciłam do dalszego przeglądania starych zdjęć.
Siedząc tak na podłodze i zastanawiając się nad wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni usłyszałam znajomy mi głos dochodzący z dworu. Chcąc to sprawdzić wyszłam na balkon. To co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach, poczułam jak łza zakręciła mi się w oku. Moim oczom ukazał się trawnik ale nie taki zwyczajny, był pokryty cały w płatkach czerwonych róż, a na nich znajdowały się małe świeczuszki z których tworzył się napis „I love you”. Twórcą tego jakże słodkiego dzieła był nikt inny jak Louis Tomlinson, który właśnie w tym momencie stał pod moim balkonem i śpiewał „More Than This” wykonania ich zespołu. Stałam tak osłupiała, czułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz, a po moich policzkach spływają łzy szczęścia. Wsłuchiwałam się w jakże anielski głos Louis'a i widziałam, że śpiewa tą piosenkę tylko i wyłącznie dla mnie. Kiedy już skończył nie powstrzymałam się i czym prędzej zbiegłam na dół aby rzucić się w jego ramiona, tak też i uczyniłam. Tkwiliśmy tak w uścisku do czasu kiedy Louis przede mną nie uklęknął.
 - Sami wybaczysz mi? - Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczyma, a ja uklęknęłam zniżając się do jego poziomu.
 - Oczywiście, Louis ja nie wiem co powiedzieć.. To co zrobiłeś jest wspaniałe.
 - Cii.. nic nie mów. - Położył swój palec na moich ustach. -  Sam kocham Cię. - Po moich policzkach zaczęły spływać kolejne słone łzy. Czułam się jak w bajce, jak księżniczka której książę wyznał właśnie prawdziwą miłość. Jedynym czego teraz pragnęłam to wpić się w jego usta i wiedziałam, że Louis najprawdopodobniej też. Nie chcąc przedłużać tego bezsensownego wpatrywania się w siebie nawzajem postanowiłam więc go pocałować. Zbliżyłam się do niego bardzo pomału jakby bojąc się jego reakcji ale widząc, że nie ma nic przeciwko po prostu złożyłam czuły pocałunek na jego ustach. Delikatnie je muskałam, chciałam przypomnieć sobie ich smak. Jednak chciałam więcej więc rozchyliłam wargi pokazując przy tym Louis'owi, że może pogłębić pocałunek. Już po chwili nasze języki wzajemnie się pieściły, wplotłam ręce w jego włosy, a on swoimi objął mnie w pasie. Znów poczułam to przyjemne uczucie tysiąca motyli w brzuch. Klęcząc tak zdrętwiały mi nogi więc chciałam się jakoś poprawić nie przerywając pocałunku lecz skończyło się to tak, że wylądowałam na Louis'ie, ten tylko słodko się uśmiechnął i kontynuował pocałunek.
 - Sami może jednak byśmy weszli do środka zanim no wiesz.. zlecą się jacyś paparazzi albo nie wiadomo co.
 - Jasne. - Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę mojego pokoju.
Zamknęłam drzwi do których Louis po chwili delikatnie mnie przywarł. Zarzuciłam mu ręce na jego szyję i znów zaczęliśmy się całować tyle, że tym razem bardziej namiętniej i nachalniej. Następnie Louis przejechał dłonią po mojej nodze i owinął ją wokół swojej talii, z drugą zrobił dokładnie to samo. Po chwili już przenieśliśmy się na łóżko. Louis leżał tak na mnie namiętnie całując jednak mi to nie odpowiadało więc zamieniłam się z nim rolami tak, że tym razem to ja siedziałam na nim okrakiem i składałam pocałunki. Czułam wielki pożądanie więc bez najmniejszych zawahań zaczęłam podciągać Lou koszulkę i wodzić palcami po jego umięśnionym ciele. Jednak Louis nagle przestał i usiadł naprzeciw mnie chwytając za ręce.
 - Przepraszam Sami ale myślę, że to trochę za szybko.
 - Tak masz rację trochę mnie poniosło. - Lekko się zmieszałam.
 - To nie tak, że ja nie chcę ale po prostu chciałbym abyś wiedziała, że nie zależy mi tylko na seksie. Zależy mi na tobie, na twoim dobrze. Kocham cię i chciałbym zacząć wszystko od nowa. - Widziałam z jaką szczerością Louis to mówi, naprawdę mu zależało.
 - Ja też cię kocham. - Wtuliłam się w niego z całej siły. Leżeliśmy tak w ciszy bawiąc się wzajemnie swoimi palcami ale wkrótce przemówiłam.. - Louis, a co z Zayn'em? Pogodziliście się?
 - Nie, jeszcze nie i nie mam zamiaru pierwszy wyciągać do niego ręki. - Zauważyłam, że Loui lekko się zdenerwował. 
 - Ale musicie dojść do porozumienia, przecież niedługo trasa. Proszę Lou zrób to dla mnie.
 - Sami przecież wiesz jaki on jest i jeszcze jak się dowie, że znowu jesteśmy razem to będzie jeszcze gorzej.
 - A czy my w ogóle jesteśmy razem? Jakoś sobie nie przypominam. - Zaczęłam się z nim droczyć.
 - No ale, och... - Wzdychnął, usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał głęboko w moje oczy. - Samanto Payne czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moja dziewczyną?
 - No nie wiem, musiałabym się zastanowić. - Uśmiechnęłam się.
 - Dobrze w takim razie czekam. - Wpatrywał się tak we mnie jak w obrazek, a ja po prostu rzuciłam się na niego i kolejny raz namiętnie pocałowałam. - Czyli to oznacza tak? - Brunet zapytał kiedy się od niego oderwałam.
 - No raczej głuptasie. - Tym razem to on mnie pocałował tyle, że bardziej odważnie. Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanęła moja mama. 
 - O witaj Louis. Widzę, że ty i Sam już się pogodziliście. - Mama uśmiechnęła się, a my szybko odskoczyliśmy od siebie.
 - Dzień dobry pani. - Lou podszedł do mojej rodzicielki i pocałował w dłoń.
 - Dobra ja już wam nie przeszkadzam tylko chciałam się dowiedzieć co oznaczają te wszystkie świeczki przed domem ale już się domyśliłam. A no i jeszcze nie zapomnij, że jutro musimy iść na imieniny do cioci Victorii, ty Louis oczywiście też.
 - OK, z chęcią się przejdziemy. - Popatrzyłam na Louis'a, który chyba nie był do końca przekonany.
 - Dobra ja jak by co to jestem na dole. - Mama zamknęła drzwi, a ja zwróciłam się do Lou.
 - Co taki niezadowolony? Nie chcesz z nami iść?
 - Nie, że nie chcę tylko wiesz...
 - No przecież wiesz, że moja rodzinka cię uwielbia.
 - Chyba chciałaś powiedzieć uwielbiała. Kiedy wtedy zerwaliśmy twoi wujkowie i kuzyni wydzwaniali do mnie z pogróżkami. 
 - Haha.. czemu ja nic o tym nie wiem? - Zaczęłam się śmiać na widok przestraszonej miny Louiego. 
 - No bo nie mówiłem ci o tym i się ze mnie nie śmiej!! 
 - Spokojnie nie masz się o co martwić, obronię cię. - Kolejny raz wybuchłam śmiechem.
 - Dobra, dobra ja też jak będziesz potrzebowała mojego wsparcia będę się z ciebie śmiał. - Louis widząc, że nie reaguję na jego słowa usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać. Śmiałam się w niebo głosy, chciałam aby przestał ale nie chciał się nade mną zlitować. 
 - Dobra, przepraszam!!
 - Co? Nie słyszałem. 
 - Przepraszam! Przepraszam! - Zaczęłam krzyczeć. 
 - Odpuszczę ci w zamian za soczystego buziaka. - Poruszał seksiarsko brwiami. 
 - Och.. ty. - Przybliżyłam się do niego i dałam szybkiego buziaka.
 - To ma być soczysty? - Boo Bear zrobił smutną minkę, a ja kolejny raz musiałam zatopić się w jego ustach jednak nie przeszkadzało mi to, bo tak długim czasie rozłąki mogłabym całować go do woli.


Perspektywa Louis'a.
Byłem prze szczęśliwy wiedząc, że Sami wszystko mi wybaczyła, a fakt że znów jesteśmy razem sprawiał, że chciało mi się krzyczeć ze szczęścia. Myślałem jaki ja wtedy musiałem być głupi zostawiając ją dla pierwszej, lepszej dziewczyny. Teraz wiem, że był to największy błąd mojego życia, ale nie chciałem teraz myśleć o przeszłości, chciałem napawać się tą chwilą.  
 - Louis.. wytłumaczyłbyś mi czemu wtedy ze mną zerwałeś? - Urwała nie wiadomo skąd.
 - Sami naprawdę musimy o tym rozmawiać? - Zapytałem zrezygnowany.
 - Chcę tylko wiedzieć czy miałeś jakiś konkretny powód, czy była to moja wina..
 - Sami to nic nie była twoja wina, wszystko zawsze było przeze mnie. Zerwanie z tobą to była nieprzemyślana decyzja, ale teraz kocham cię nad życie i to jest najważniejsze, nie wracajmy do przeszłości.
 - Ok, ok. To co porobimy?
 - Nie wiem, może pójdziemy coś zjeść? - Zaproponowałem. 
 - Dobra to choć do kuchni coś upichcimy.
 - Ej, nie o taką kolacje mi chodziło. Dzisiaj zabieram cie do restauracji. 
 - Uuu.. no to muszę się przygotować. A no właśnie masz w ogóle jakieś rzeczy na przebranie?
 - O fuck zostawiłem u ciebie przed domem. Poczekaj zaraz wracam. - Wstałem z łóżka i pobiegłem przed dom. Walizka stała tam gdzie ją wcześniej zostawiłem. Wziąłem ją w rękę i wróciłem do mojej księżniczki. Sami stała przy szafie i wybierała sukienki.
 - Która lepsza? - W jednej ręce Sam trzymała czarną sukienkę przed kolana, która z tyłu miała niewielką kokardkę. Natomiast w drugiej ręce trzymała kremową, obcisłą sukienkę, która gdzieniegdzie miała drobne kryształki. 
 - Zdecydowanie tą. - Wskazałem na kremową.
 - Tak właśnie myślałam. - Posłała mi piękny uśmiech i podeszła do mojej walizki. Rozpięła ją i zaczęła wybierać dla mnie ciuchy. Oczywiście wybrała dla mnie bluzkę w biało – czarne paski, czerwone rurki i białe Converse, bo w sumie nic innego nie było w mojej walizce.  - Ok to ja idę do łazienki, a ty zostań tutaj i się przebierz. - Wzięła swoją sukienkę i zniknęła za drzwiami. Ja również złapałem za swoje ciuchy i zacząłem się przebierać. Po dokładnym podciągnięciu nogawek spryskałem się jeszcze perfumem i poprawiłem włosy w lustrze. Usiadłem na łóżku i korzystając z okazji zamówiłem samochód. Po około 10 minutach usłyszałem skrzypienie drzwi zza których wyłoniła się Sami. Wyglądała strasznie seksownie. Sukienka sięgała jej do połowy ud i idealnie podkreślała jej kształty. Do tego miała czarne szpilki jednak i tak nie była w nich ode mnie wyższa gdyż Sam nie należała do wysokich. 
 - Wyglądasz zniewalająco. - Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek. 
 - Dzięki, ty też wyglądasz nieźle. - Słodko się uśmiechnęła. - To co możemy już iść?
 - Chyba jechać, te fanki to by nas stratowały. - Puściłem jej oko. 
 - No ale przecież nie brałeś swojego samochodu. 
 - No tak ale kiedy się szykowałaś skorzystałem z okazji i wypożyczyłem auto, który właśnie przywieźli. - Wskazałem na okno za którym było widać kolesia parkującego przed domem. 
 - Dobra, chodź już bo głodna się robię. - Sam złapała mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. -  -  - Mamo my z Louis'em wychodzimy więc nie czekaj na nas. - Blondyna krzyknęła w stronę matki. 
 - Paa.. bawcie się dobrze. - Kobieta odkrzyknęła. 
Już po chwili siedzieliśmy w czarnym kabriolecie. Postanowiłem zabrać Sam do najlepszej restauracji w okolicy. 



 _____________________________
A więc mamy 12!!
Na wasze życzenie macie Lou i Sam. ♥♥
Myślę, że rozdział wam się spodoba, bo ja og. to jestem nawet z niego zadowolona.
Oczekuje na dużo komentarzy, bo coś pod ostatnim rozdziałem się nie postaraliście ; dd.
Za to przybyło dużo wejść!! Za co serdecznie dziękuje. ; ]]
Nie wiecie jak bardzo się cieszę, że tyle osób czyta mojego bloga. Nigdy nie spodziewałam się, że moje  bazgrołki w zeszycie przyniosą mi aż tyle radości.
Bardzo chciałam podziękować moim oddanym czytelniczkom, a mianowicie:
basikk
dżel.
Mika
i wymieniałabym tak jeszcze w nieskończoność ale nie będę tu zanudzać.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję i bardzo proszę o komentarze.
Kocham. ♥♥

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 11. ♥.♥


Perspektywa Louis'a.
 - Niall pośpiesz się! - Krzyczałem na przyjaciela.
Za 30 minut miałem wylot, a blondas musiał jechać ze mną na lotnisko by z powrotem zabrać mój samochód. Kiedy Niall już w końcu wyszedł przed dom mogliśmy wreszcie jechać. Na ulicach na szczęście nie było korków więc udało mi się zdążyć 10 minut przed wylotem. - Jak zwykle na ostatnią chwilę. - Pomyślałem. 
 - No to nara. - Przytuliłem przyjaciela i ruszyłem w stronę gdzie znajdował się samolot. 
 - Trzymaj się i nie zapomnij, że za 7 dni trasa! 
 - Jasne. - Krzyknąłem i zacząłem biec do kobiety, która sprawdzała bilety.
Będąc już w środku zająłem miejsce obok jakiegoś starszego, łysego faceta i modliłem  się w myślach aby Sam mi wybaczyła. 


Perspektywa Niall'a.
Jadąc do domu rodziców Harrego postanowiłem jeszcze wstąpić do budki z jedzeniem, a że byłem już dość głodny to jechałem szybciej niż pozwalało na to ograniczenie prędkości. Kiedy jechałem przez miasto nagle na drogę wybiegła dziewczyna. Zacząłem panikować, wcisnąłem z całej siły hamulec i kręciłem kierownicą we wszystkie strony. Dziewczyna skuliła się tylko, a mi w ostatniej chwili udało się zatrzymać milimetry przed nią. Bez zastanowienia wybiegłem z auta i podbiegłem do niej. Leżała nieprzytomna, bałem się że mogło się jej coś stać i to przeze mnie. Wziąłem ją na ręce i położyłem na tylnych siedzeniach samochodu. 
Dziewczyna była śliczna, miała długie, aż do pasa blond włosy, oliwkową cerę i delikatnie zaróżowione policzki. Zasiadłem za kierownicą i udałem się w stronę szpitala tym razem jadą zgodnie z przepisami. Będąc na miejscu lekarze zabrali dziewczynę, a ja postanowiłem czekać na wieści dotyczące jej zdrowia. Po około 20 minutach podszedł do mnie facet w białym fartuchu. 
 - Jest pan z rodziny?
 - Nie, ale to ja jestem winny temu zajściu i chciałbym wiedzieć czy wszystko z nią dobrze.
 - A więc zrobiliśmy dziewczynie badania i wszystko jest dobrze, jest jeszcze trochę oszołomiona.
 - A czy mógłbym z nią porozmawiać?
 - Tak ale pacjentka nie może się denerwować więc musi się pan kontrolować.
 - Oczywiście. - Przed wejściem jeszcze do dziewczyny postanowiłem zadzwonić do Harrego aby chłopcy się nie denerwowali.
 - Hej Harry jak by co to ja dzisiaj będę trochę później w domu. 
 - Czemu coś się stało? - dopytywał loczek.
 - Nie.., no tak ale wytłumaczę wam wszystko w domu. - Odpowiedziałem i szybko się rozłączyłem.
Stanąłem przed drzwiami, wziąłem głęboki wdech i niepewnie nacisnąłem na klamkę. Dziewczyna siedziała na łóżku, słyszą że wszedłem do pokoju gwałtownie odwróciła głowę w moją stronę, a po chwili otwarła szeroko buzię.
 - Ty, ty.. jesteś Niall Horan??
 - No tak, to ja. - uśmiechnąłem się do niej.
 - Ale co ty tu robisz? - Zaczęła się jąkać.
 - No właśnie chciałem ci wytłumaczyć, że to przeze mnie tu leżysz i bardzo chciałbym cię za to przeprosić. - Chwyciłem ją za rękę i usiadłem na krześle obok jej łóżka. - No bo kiedy jechałem samochodem ty nagle wybiegłaś na ulicę ale gdym nie jechał tak szybko zupełnie nic by się nie stało. - Zacząłem się tłumaczyć. Po chwili ona również objęła moje dłonie i popatrzyła mi prosto w oczy.
 - Przestań przecież nic wielkiego się nie stało. Jak widzisz jestem w jednym kawałku. - Uśmiechnęła się. Kiedy tak patrzyła na mnie tymi swoimi oczami totalnie wymiękałem. Były niezwykle niebieskie, a dookoła miały prawie niezauważalną czarną obwódkę.
 - Niall, halo.., Niall.
 - Yyy.. co? Przepraszam trochę się zamyśliłem. Co mówiłaś?
 - Mówiłam, że jestem waszą fanką razem z moją przyjaciółką ale ona to już bardziej zalicza się pod psychofanki. - Lekko się zaśmiała, a ja razem z nią.
 - To może teraz powiesz mi jak masz na imię? Bo ty zapewne wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie zupełnie nic.
 - No tak totalnie wyleciało mi to z głowy, no wiesz nie na co dzień spotyka się takiego gwiazdora jak ty. Mam na imię Vanessa ale możesz do mnie mówić Van.
 - Śliczne imię. Pasuje do ciebie.
 - Dziękuję. - Dziewczyna lekko się zarumieniła co dodało jej jeszcze więcej uroku.
 - No to ile masz lat? - Wypytywałem dalej.
 - Niedawno skończyłam 18. 
 - Przepraszam, że tak zmienię temat ale nie uważasz, że powinniśmy powiadomić twoich rodziców o wypadku? - Vanessie momentalnie posmutniała mina. - Coś się stało?
 - Nie po prostu wychowałam się w domu dziecka i nie znam swoich rodziców. Teraz mieszkam wraz z moją przyjaciółką.
 - Przepraszam,  nie wiedziałem. 
 - A skąd mogłeś wiedzieć głuptasie? - Poczochrała mi włosy co sprawiło jej dużo frajdy. Po chwili do sali wszedł lekarz.
 - Witam. To co wypisujemy recepty i żegnamy się? - Zapytał mężczyzna w podeszłym wieku.
 - Ale jak to przecież dopiero co zemdlała, na pewno jest jeszcze słaba no i jeszcze może jej się coś stać. - Zacząłem się wykłócać z lekarzem.
 - Niall uspokój się przecież nic mi nie jest. - Van zaśmiała się, a ja poczułem jak moja twarz zalewa się rumieńcem. Lekarz wręczył Vanessie recepty i wyszedł z pokoju.
 - Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz.
 - Nie ma za co, w końcu to przeze mnie tu jesteś.
 - Ile razy mam ci to mówić, że był to tylko wypadek.
 - Tak wiem, wiem. To co jedziemy?
 - Jasne.
Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie Vanessa podała mi adres i ruszyliśmy. Podczas drogi panowała głucha cisza, którą w końcu postanowiłem przerwać.
 - Chyba dasz się zaprosić na kawę w zamian za dzisiejsze zamieszanie?
 - OK, nie ma problemu. Kiedy?
 - Pasuje ci jutro?
 - Raczej tak. Tutaj się zatrzymaj. - Wskazała na pomarańczowy blok. - Jeszcze raz dziękuję za troskę. - Posłała mi śliczny uśmiech.
 - Nie ma za co. Van mógłbym poprosić o twój numer to do ciebie zadzwonię i umówimy się na jutro.
 - Jasne, właśnie miałam ci go dać ale jak zwykle z głowy mi wyleciało. - Podała mi numer, który dokładnie wystukałem na klawiaturze telefonu i sprawdziłem parę razy.
 - Zadzwonię jutro i umówimy godzinę spotkania ok?
 - OK będę czekać. - Pomachała mi i po chwili znikła już za drzwiami.
Jezu.. jaka ona jest śliczna i miła. Czyżbym się zakochał? Znałem ją zaledwie kilka godzin, a już skradła mi serce. Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon od Harrego.
 - Stary gdzie ty jesteś? Przyjeżdżaj szybko, bo Liam już histeryzuje.
 - Będę za 15 minut.
 - OK czekamy. Nara. 
 - No pa. - Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę domów państwa Styles'ów.

Perspektywa Harrego.
Czekaliśmy wszyscy w kuchni i zastanawialiśmy się co tak długo zatrzymywało Niall'a. W końcu usłyszeliśmy trzask drzwi i znajomy głos.
 - Już jestem.
 - Chodź do kuchni. - Krzyknął Liam.
 - A więc czekamy na wyjaśnienia. - Oznajmił Zayn.
 - OK zaraz tylko coś zjem.
 - Dobra czyli opcja, że byłeś coś zjeść jest wykluczona? - Zapytałem.
 - No nie do końca. - Blondyn się uśmiechnął i zaczął smarować chleb nutellą. Po chwili usiadł na krześle i zaczął nam opowiadać całe dzisiejsze zajście. Wszyscy uważnie go słuchali.
 - Coś mi się zdaje, że nasz żarłok się zakochał. - Podsumował Zayn.
 - Taa.. jasne. - Niall zaczął się wykręcać.
 - To jak usprawiedliwisz te rumieńce na twojej twarzy? - Zacząłem się śmiać.
 - No dobra podoba mi się i to nawet bardzo. Jestem z nią na jutro umówiony. 
 - Gdzie ją zabierasz? - Podpytywał Zayn.
 - Jeszcze nie wiem dopiero do niej zadzwonię.
 - Tylko wybierz jakieś ustronne miejsce. - Podpowiedziałem.
 - Co to ma znaczyć ustronne?
 - Yyy.. no wiesz żebyście mogli na spokojnie... - Tym razem ja się wyszczerzyłem.
 - Och.. Hazza ty to się już lepiej zamknij. - Niall posłał mi wrogie spojrzenie, a po chwili zdzielił mi przez głowę.
 - Dobra sorrki. To tylko taki żarcik. - Chłopcy zaczęli się śmiać, a nasz żarłok udał się na górę najprawdopodobniej do swojego pokoju. 
 - Oj Harry jeżeli ty jesteś niewyżyty to nie znaczy, że Niall również. - Upomniał mnie Liam.
 - Dobra Daddy już do niego idę i go przeproszę. - Machnąłem ręką i poszedłem do pokoju Horan'a.
Chłopak stał przy szafie i zapewne wybierał ciuchy na jutrzejsze spotkanie. 
 - Eee.. Niall sorry za tamto wiesz, że tylko się wygłupiałem.
 - Tak wiem, spoko nie gniewam się. - Puścił do mnie oczko.
 - No to teraz gadaj jak dziewczyna ma na imię no i jak wygląda. - Usiadłem na łóżku przyjaciela, a on naprzeciwko mnie.
 - A więc ma na imię Van, znaczy Vanessa. Jest śliczna, ma długie blond włosy i niebieskie jak ocean oczy. No i jest taka delikatna ale umie pokazać pazurki. - Niall mówiąc to cały się trząsł i był strasznie podekscytowany. Musiało mu chyba bardzo na niej zależeć skoro, aż tak się zachwyca. 
 - To co już wiesz gdzie ją zabrać? - Uciąłem w końcu blondasowi, bo gadałby tak bez końca..
 - No właśnie nie jestem pewny. Myślałem o kinie albo jakiś spacer.
 - A nie lepiej jedno i drugie? Najpierw idźcie do kina, a później gdzieś porozmawiać. - Doradziłem mu.
 - Ok tylko zobaczę co jutro grają w kinie. - Niall złapał za laptopa i po chwili wszedł na stronę kina. - Jakiś horror, romansidło i film akcji. 
 - Idźcie na horror, zawsze jest pretekst do przytulania się. - Poruszałem śmiesznie brwiami. 
 - To zależy też od Van, jutro wspólnie wybierzemy film, a teraz lepiej pomóż mi wybrać jakieś ciuchy na jutro.  - Wskazał na szafę.
 - OK. - Podniosłem się leniwie z łóżka i podszedłem do przyjaciela. 
 - Szkoda, że nie ma Sam, ona by coś doradziła.
 - No, ta to zawsze wiedziała w co się ubrać... - Pomyślałem i zaczęliśmy grzebać w szafie. 
W ostateczności wybraliśmy wiśniowe rurki, błękitny sweter i białe buty za kostkę. 
 - I co? Myślisz, że jej się spodoba?
 - Jasne, kto by się oparł takiemu sweetaśnemu blondaskowi. - Zaśmiałem się ale widząc złą minę Horan'a szybko dodałem. - Nie no, naprawdę jest super.



_______________________________
No i mamy 11. ; ]]
Ten rozdział dedykuję Nusi ; **, która podsunęła mi trochę pomysłów. Jej blogi: klik. , klik.
W tym rozdziale najwięcej Niall'a, bo ostatnio coś za dużo go nie było.
Dziękuję za ponad 2 tys. wejść no i tyle komentarzy, naprawdę jest to dla mnie zaszczyt.
Taka mała zapowiedź do następnego rozdziału. - ostrzegam, że będzie gorąco i myślę, że 12 rozdział spodoba się wszystkim, bo mi osobiście bardzo przypadł do gustu.
Jak zwykle proszę o komentarze, ale bardziej zależy mi na waszej opinii, a nie na kom. typu: świetny rozdział, czekam na next'a. - ale to tak na marginesie.

Jak zauważyliście pojawiła się nowa bohaterka:
Vanessa Olson.
18 lat.
Dziewczyna nieśmiała ale wśród przyjaciół nie czuje skrępowania.
Lekko zakręcona, kocha malować oraz spędzać czas ze zwierzętami. 


Do następnego. ♥♥


środa, 9 maja 2012

Rozdział 10. *.*


 - No witaj mamuś!! - Krzyknęłam i rzuciłam się w jej stronę aby ją wyściskać. 
 - Wiedziałam, że coś kombinujesz. Ten telefon był dość podejrzany. - Odwzajemniła mój uścisk i obdarowała czułymi pocałunkami. - Co cię do nas sprowadza?
 - A po prostu się za wami stęskniłam. - Była to w połowie prawda.
 - Ta.. jasne i tak nagle, bez żadnej zapowiedzi postanowiłaś mnie odwiedzić? Co jest grane? - Mama spojrzała na mnie spode łba.
 - Nic.. tylko rozstałam się z Zayn'em, a Louis chce znowu do mnie wrócić. - Szybko wydukałam mając nadzieję, że może mama dokładnie nie usłyszy. Jednak tak nie było. 
 - No to na co czekasz, jesteście dla siebie stworzeni. Przecież była z was taka piękna para.
 - Mamo myślisz, że to takie proste? - Posłałam jej lekko wredne spojrzenie. - A zresztą nie chcę o tym rozmawiać. Specjalnie tu przyjechałam aby o tym zapomnieć. Lepiej mów co u ciebie.
 - Oj.. Sami jak zwykle uciekasz od problemu.. A u mnie wszystko po staremu, nic szczególnego. A Liam tam dobrze się zachowuje?
 - Tak mamo, w porównaniu do reszty tych świrów to jest z niego aniołek. A tak ogólnie to gdzie jest tata?
 - Tata wróci jutro, bo pojechał do wujka Ben'a pomóc mu przy przeprowadzce. 
 - Aha.. Jeżeli pozwolisz to pójdę się rozpakować. - Spojrzałam pytająco na mamę, a następnie poszłam do mojego pokoju.




Perspektywa Louis'a.
Kiedy się obudziłem za zegarku widniała godzina 10.28 – No to sobie pospałem. - Powiedziałem do siebie. Zerwałem się na równe nogi i ubrałem gdyż nie wypadało u gości łazić półnagi. Zarzuciłem na siebie szary dres i zszedłem po schodach kierując się do kuchni. Wszyscy siedzieli już przy stole oprócz Sam. 
 - Dzień dobry wszystkim. - Uśmiechnąłem się i usiadłem koło Harrego i Niall'a.
 - Dzień dobry Louis. - Odpowiedział mi ojczym lokersa. 
 - No to jeszcze czekamy na Sami. - Oznajmiła pani Styles. 
 - Sam dzisiaj nie przyjdzie. - Liam odpowiedział zdenerwowany. 
 - Chłopcy nie chcę się mieszać w wasze sprawy ale chciałabym zjeść ze wszystkimi razem. - Mama Hazzy podniosła się z krzesła aby najprawdopodobniej zawołać Sami, lecz Liam zerwał się na równe nogi.
 - Ale Sam wyjechała!!
 - Co?!?! - Wszyscy głośno krzyknęli, a ja aż zachłysnąłem się sokiem, który właśnie piłem. 
 - Ale jak to? Gdzie? - Niall zaczął się gorączkowo wypytywać.
 - Niestety nie wiem. - Widziałem, że Liam kłamie, bo zaczął gorączkowo bawić się swoimi dłońmi. Zawsze tak robił kiedy ukrywał prawdę. Jednak postanowiłem porozmawiać z nim o tym później, w cztery oczy by  nie robić zamieszania. 
 - Lepiej siadajcie już wszyscy do stołu, bo za chwilę jedziemy do Gemmy. - Zakomunikowała mama loczka odchodząc od tematu.
Po zjedzonym śniadaniu wszyscy zebraliśmy się przed drzwiami i wpakowaliśmy do naszego busa. Do pokoju w którym leżała Gemma można wchodzić  pojedynczo więc jako pierwszy poszedł Hazza, później pani Styles, a potem ja. Z siostrą Harrego zawsze miałem dobre kontakty, byliśmy dobrymi przyjaciółmi.
 - Siemasz połamańcu.! - Przywitałem się z nią jeżeli można tak to nazwać.
 - O witaj porąbana marchewo!!
 - Czy wielmożna pani ma coś do jakże zajebistego warzywa jakim jest marchew? - Udałem obrażonego.
 - Ależ skąd, no chodź tu już. - Wyciągnęła ręce w moją stronę, po chwili tkwiliśmy już w uścisku. 
 - I co udało ci się odzyskać Sam? - Zapytała. Tak Gemm wszystko wiedziała. To ona zawsze podsuwała mi pomysły jak zdobyć moją wybrankę. 
 - Niestety nie i wątpię, że kiedykolwiek to nastąpi. - Opuściłem głowę, a Gemma chwyciła mnie za ramię. 
 - Co nadal jest z Zayn'em.?
 - Nie, nie są już razem ale Sami wyjechała. 
 - No to na co czekasz? Jedź do niej i wszystko wyjaśnij.! 
 - Tylko ja nie wiem gdzie ona jest ale muszę jeszcze pogadać z Liam'em bo on coś ukrywa. Jednak on nie chce powiedzieć.
 - Jak to nie chce? - Gemm się zdziwiła. 
 - Nie wiem, nawet jeszcze o nic go nie pytałem. 
 - No to idź, a nie tu się mną przejmujesz. - Dziewczyna zaśmiała się. 
 - Teraz nie, pogadam z nim w domu. Nie chcę rozmawiać o tym przy wszystkich, a w szczególności przy Zayn'ie. Dobra koniec tematu, teraz lepiej gadaj co u ciebie. 
 - No poza tym, że ledwo uszłam z życiem to jest jako - takoś. 
 - Oj ja już coś na to poradzę. - Już chciałem zaprezentować mój odskulowy nowy krok taneczny, lecz do pokoju wparował Zayn. 
 - Teraz moja kolej. - Przeszył mnie wzrokiem i podszedł do łózka, na którym leżała nasza poszkodowana, a następnie ją uściskał. 
 - To paa.. Trzymaj się i szybko zdrowiej. 
 - Dzięki i już więcej się nie martw, dasz radę. - Puściła mi oko, a ja wyszczerzyłem się w jej stronę i pomachałem. 
Kiedy już wszyscy zakończyli odwiedziny pojechaliśmy do domu. Nie tracąc ani chwili od razu po przekroczeniu progu domu chwyciłem Liam'a pod rękę i zaprowadziłem do pokoju mojego i Hazzy. 
 - O co chodzi? - Zapytał Daddy.
 - Liam proszę powiedz mi gdzie jest Sam i nie zaprzeczaj, że nie wiesz, bo ja wiem, że ty wiesz gdzie jest Sam. - Może to zdanie nie zabrzmiało zbyt inteligentnie ale cóż teraz nie myślałem o tym jak poprawnie je składać.  
 - Ale obiecałem jej, że  nikomu nie powiem. 
 - Liam wiesz jakie to dla mnie ważne, ja ją kocham i chcę aby wróciła. Wszyscy tego chcą. 
 - No dobra.... Sam wyjechała do rodziców. - Słysząc to momentalnie rzuciłem się do drzwi, krzyknąłem jeszcze tylko szybko „dzięki” i udałem się do salonu po laptopa. 
Kiedy go odpaliłem od razu sprawdziłem najbliższe loty i kupiłem bilet. Teraz tylko należało się modlić o to aby Sam zgodziła się wrócić do domu. 




Perspektywa Samanty.
Będąc w moim rodzinnym mieście zdążyłam odwiedzić kilka starym kumpeli z czasów szkolnych. Jednak cały czas nie mogłam się skupić, gdyż moje myśli krążyły tylko wokół Louis'a, nie wiem czemu ale właśnie teraz brakowało mi go najbardziej. Może dlatego, że byliśmy tak daleko od siebie, a może dlatego, że właśnie teraz zrozumiałam, że nie mogę przestać go kochać.. Tak dokładnie, kochać. Jednak wiedziałam, że na pewno do nich nie wrócę. Wiedziałam, że już najprawdopodobniej się nie zobaczymy. A może to i lepiej?
Przynajmniej będzie łatwiej mi zapomnieć. 
Nagle z transu wyrwał mnie krzyk mamy.
 - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
 - Co..? yy..
 - Tak jak myślałam, nic do ciebie nie dociera. - Skrzyżowała ręce  na piersi.
 - Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś?
 - To, że się zamyśliłaś to akurat zauważyłam. Chciałam abyś poszła ze mną do sklepu. 
 - OK, już idę. - Założyłam trampki, zwinęłam jeszcze podręczną torbę i ruszyłyśmy z mamą do pobliskiego marketu. 
Zakupy minęły nam dość spokojnie czego niestety nie mogę powiedzieć o drodze powrotnej. Kiedy szłyśmy z mamą do domu nie wiadomo skąd pojawiło się pełno fanek i kilku reporterów. Myślałam, że jak zwykle poproszą o parę autografów, powypytują o chłopców i się zmyją jednak nie tym razem... Dziewczyny zaczęły mnie szarpać i wyzywać, że bawię się uczuciami chłopców. Zrobiło mi się przykro z tego powodu, zaczęłam się nawet zastanawiać czy jednak fanki nie mają racji. Kiedy w końcu udało nam się razem z mamą jakoś zwinnie uciec od tej bandy nieograniętych dziewuch szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę domu. 
 - Czy możesz mi wytłumaczyć co miało znaczyć to całe zajście przed chwilą?! - Rodzicielka zaczęła na mnie naciskać.
 - Mamo nie chcę o tym rozmawiać.
 - Ale Sami przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. - Mama nalegała więc postanowiłem powiedzieć jej wszystko co działo się w ostatnim czasie. 
 - Mi się córciu zdaje, że powinnaś dać Louis'owi jeszcze jedną szansę. Doceń jego starania. - Mama przerwała w końcu ciszę po tym co jej powiedziałam.
 - Wiem, ale boję się, że po raz kolejny mogę być oszukana, a tego to bym już chyba emocjonalnie nie wytrzymała. 
 - Sami myślę, że nie powinnaś uciekać od problemu tylko wszystko na spokojnie wyjaśnić z chłopcami. 
 - Tak wiem ale ja i tak na razie nie mam zamiaru się z tond ruszać. - Wstałam z kanapy i pośpiesznie zaczęłam rozpakowywać wcześniej zrobione zakupy.






_____________________________________
No i mamy 10!!
Tak og. to nie jestem za bardzo zadowolona z tego rozdziału no ale opinia zależy od was. ♥
Chcę zapowiedzieć, że w kolejnym rozdziale pojawi się miłość jednego z chłopców. Ciekawe czy zgadniecie kogo. ^.^ Propozycje zostawiajcie w kom. 
Jeżeli chodzi o Sam i Lou to już niedługo się doczekacie wielkiej miłości. !!
A z resztą co ja tam wam będę zdradzać szczegóły ; dd.
Takie małe podsumowanie, no bo w końcu to już 10 rozdział. A więc:
Liczba wyświetleń: 1634.
Wszystkich komentarzy: 88  o.O
Obserwujących: 18
Jestem wszystkim wdzięczna za tyle komentarzy i odwiedzin, no i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. ; DD
pozdrawiam i do następnego. ♥♥ 

piątek, 4 maja 2012

Rozdział 9 . ; DD ♥


Kiedy walizka stała już zapakowana postanowiłam jeszcze wejść na kompa i poprzeglądać różne stronki na necie. Wchodząc na twittera zauważyłam pełno gróźb ze strony jakichś dziewczyn, zapewne fanek chłopców. Wyzywały mnie od dziwek itp., oskarżały również , że bawię się wszystkimi po kolei. Pod jednym z takich wpisów znajdował się link, kliknęłam więc, a moim oczom ukazało się zdjęcie moje i Zayn'a kiedy się całowaliśmy parę dni wcześniej. Momentalnie do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie chciałam opuszczać chłopców gdyż strasznie się z nimi zżyłam, jednak nie mogłam pozwolić aby przeze mnie popsuli sobie reputację. Bałam się, że ich zespół jak i przyjaźń mogła na tym wszystkim ucierpieć. Nie mając już siły czytać tych wszystkich uwag na mój temat położyłam się spać. Mój sen nie trwał jednak za długo, gdyż musiałam się szykować do wylotu. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Następnie zeszłam z walizkami po cichu aby nikogo nie obudzić. Na kanapie siedział już Liam posłusznie na mnie czekając. 
 - Gotowa? - Wstał i podszedł do mnie.
 - Tak, możemy już jechać. - Wziął moją walizkę i wymknęliśmy się z domu.
Na lotnisku Liam odprowadził mnie na odprawę mimo moich protestów. Nie chciałam tego, gdyż wiedziałam, że skończy się to tylko zamieszaniem wokół mojego braciszka. 
 - Pamiętaj, że u nas zawsze jesteś mile widziana.
 - Tak wiem braciszku, uważaj na siebie i wiedz, że będę strasznie tęsknić. - Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
 - Ja też będę tęsknić.
 - Aha i pilnuj tą nieogarniętą bandę.
 - Jasne. - Uśmiechnął się do mnie.
 - No to już na mnie czas. - Przytuliłam go z całych sił i złożyłam całusa na jego policzku. 
 - Pa.. zadzwoń jak dolecisz.
 - Zadzwonię, pa. - Czułam jak do moich oczu napływa coraz więcej łez, nienawidziłam pożegnań. Parę minut później siedziałam już w samolocie. Zajęłam miejsce i włożyłam słuchawki w uszy. Bardzo lubiłam latać, lecz dzisiaj nie sprawiało mi to żadnej przyjemności. Słysząc głos stewardessy dobiegający z głośników zapięłam pasy i powróciłam do dalszego słuchania dołujących piosenek. Często tak robiłam, gdy było mi źle. Jednak po pewnym czasie stwierdziłam, że się prześpię, gdyż czekał mnie 3 godziny lotu. Lecz nie mogłam zasnąć, gdyż obok mnie siedziała kobieta z niemowlęciem, które niemiłosiernie darło japę nie dając mi przy tym zmrużyć oka. Po pierwszej godzinie lotu zaczęło mi się strasznie nudzić. 
 - Gdyby był tu Louis na pewno by coś wymyślił. - Pomyślałam i uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Przypomniał mi się nasz pocałunek nad urwiskiem, podczas niego zrozumiałam jak bardzo brakowało mi mojego marchewkowego potworka. - Kiedy byliśmy parą zawsze tak na niego wołałam. Teraz zrozumiałam, że nadal mi na nim zależy i że nie umiem wymazać go z pamięci, jednak musiałam się z tym pogodzić, że będę w jakiś sposób musiała o nim zapomnieć. Moje myśli zwrócone były teraz do dnia kiedy ja i Louis poznaliśmy się.
Był to zwykły dzień jak każde inne. Siedząc z rodzicami przed telewizorem nagle poczułam wibracje w kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam telefon  z kieszeni i spostrzegłam napis na wyświetlaczu „ Liam dzwoni”. Odebrałam i usłyszałam dobrze znany mi niski głos brata. 
 - Jak tam życie mega gwiazdko? - Rzuciłam na dzień dobry.
 - Witaj siostrzyczko, a jakoś idzie. - Odpowiedział z wesołym tonem.
 - A więc w jakiej sprawie dzwonisz?
 - To już nie można zwyczajnie do siostry zadzwonić?
 - Nie no można, ale ja już cię dobrze znam i wiem, że czegoś chcesz.
 - No tak w sumie to mam do ciebie małą prośbę.
 - No widzisz jak ja cię dobrze znam. Śmiało wal.
 - A więc mam dla ciebie propozycję. W zamian za to, że to dzięki tobie zgłosiłem się do X Factora i za to, że to ty zawsze mnie wspierałaś chciałbym abyś zamieszkała ze mną i chłopcami w Londynie. - Lekko mnie zamurowało, nie spodziewałam się takiej hojności ze strony mojego brata, ale muszę przyznać, że zawsze był kochany. 
 - Nie wiem co powiedzieć...
 - To jak zgadzasz się?
 - Liam nie mogę tak zwyczajnie zostawić rodziców. - Brat momentalnie mi przerwał.
 - Spokojnie już rozmawiałem na ten temat z mamą i bez problemu się zgodziła.
 - No fajnie, że jak zwykle dowiaduję się o wszystkim ostatnia. 
 - Oj już się nie denerwuj tylko bierz się za pakowanie.
 - Ale Liam jak ty sobie to wyobrażasz jedna dziewczyna mieszkająca z bratem i czwórką nieznajomych chłopaków.?
 - O to się nie martw na 100 % ich polubisz,a oni ciebie. No proszę zgódź się. - Słysząc jego błagalny głos postanowiłam, że mogę chociaż spróbować. 
 - Ok, zgadzam się ale jak na razie tylko na okres próbny. 
 - Jest!! Wiedziałem, że się zgodzisz. - Zaczął drzeć się do słuchawki. - Chłopaki zgodziła się!! - Dało się słyszeć jak krzyczy na cały dom. - Dobra to spakuj się, a jutro przyjedzie po ciebie nasz menadżer. - Znów mówił już do słuchawki telefonu. 
 - Już jutro? Czemu tak szybko?!
 - Oj i znowu narzekasz.. Dobra ja kończę, bo chłopcy zaraz tu ze szczęścia całą chatę rozwalą. Pa, do jutra. 
 - Pa. - Rozłączyłam się i pobiegłam do pokoju jak najszybciej się pakować, gdyż nie miałam dużo czasu. 
Kiedy już wszystko spakowałam postanowiłam jeszcze wejść na kompa poczytać trochę o zespole mojego brata i zapoznać się mniej więcej z członkami zespołu. Nie było jednak za dużo informacji o nich, bo był to początek ich kariery. Jednak znalazłam sporo filmików z udziałem One Direction, lecz po pierwszym odechciało mi się ich oglądać, bo moim zdaniem robili z siebie błaznów no, a w szczególności Louis jak udało mi się wywnioskować. Wyłączyłam więc komputer i poszłam spać, gdyż o 10.00 miał się zjawić ten cały menadżer..
Kiedy obudziłam się następnego dnia szybko pobiegłam do łazienki aby się ubrać i ogólnie ogarnąć. Postanowiłam ubrać się ładnie aby dobrze się zaprezentować przed nowymi kolegami. Następnie zjadłam szybko śniadanie, no i zaczęły się pożegnania z rodzicami. Obiecałam mamie, że na pewno wkrótce się zobaczymy. Słysząc kolejny raz trąbienie samochodu złapałam za walizki i wyszłam przed dom. Przywitałam się z facetem, który był łysy, a ubrany był w garnitur. 
 - Typowy dryblas. - Pomyślałam.
Przez całą drogę nie zamieniłam z nim ani słówka więc trochę się wynudziłam. Kiedy zajechaliśmy pod dom, a raczej wille byłam pod wielkim wrażeniem. Po chwili zbliżając się do wejścia spostrzegłam mojego brata. Puściłam walizki i z piskiem rzuciłam się na brata mocno przytulając. 
 - No nieźle się dorobiłeś braciszku. - Powiedziałam wskazując na piękny dom.
 - A no widzisz. - Puścił oczko, złapał za moje walizki i zaprosił do środka.
 - Chłopcy Sam przyjechała!! - Krzyknął na cały dom. Po chwili przede mną pojawiło się czterech szczerzących się chłopaków. 
 - Hej. - Przywitałam się posyłając im uśmiech.
 - Jestem Harry, ale możesz na mnie wołać Hazza. - Chłopak z burzą loków na głowie i zielonymi oczami podał mi rękę, a następnie pocałował moją dłoń.
 - Ja jestem Niall. - Pomachał w moją stronę uroczy blondyn.
 - Zayn. - Mulat podał mi dłoń co odwzajemniłam. 
 - Czyli ty musisz być Louis. - Spojrzałam na chłopaka, który trzymał w ręku marchewkę. 
 - Tak zgadza się, zawsze do usług. - Zasalutował marchewką, a następnie rzucił w moją stronę aby przytulić.
Nie wiedząc o co chodzi spojrzałam się po chłopcach, którzy zaczęli się śmiać.
 - Spoko, on tak zawsze. - Uspokoił mnie Liam widząc moje zakłopotanie. 
 - No to wbijaj stara do naszej zacnej chaty.
 - Dzięki za określenie. - Walnęłam brata w ramię i udałam focha. 
 - Jak zobaczy pokój od razu jej przejdzie. - Zayn puścił oko do Liam'a.
 - To ja może zaprowadzę cię do twojego królestwa. - Louis uśmiechnął się i złapał moje walizki i zaczął iść w stronę schodów. Ja pomachałam tylko twierdząco głową i ruszyłam za szatynem.
 - Jezu co ty tam masz w tych walizkach?
 - No ubrania i kosmetyki..
 - Jak to baby. - Głośno wzdychnął, a ja tylko posłałam mu gniewne spojrzenie. 
 - Co za niewychowany szczeniak. - Pomyślałam. Nie lubiłam uwag na mój temat.


Już wtedy Lou mi podpadł ale to był dopiero początek naszej wojny. Zresztą chłopaków zaprzyjaźniłam się bardzo szybko, wszyscy świetnie się dogadywaliśmy. Jednak moja znajomość z Louis'em nie była taka kolorowa. Bardzo często sobie dokuczaliśmy, kłóciliśmy się, a nieraz dochodziło do małych bójek. Jego osoba doprowadzała mnie do szału, denerwowało mnie to, że do niczego nie podchodzi poważnie i ze wszystkiego żartuje. Któregoś dnia Liam mając już tego dość, że cały czas sobie dokuczamy postanowił zresztą domowników, że zamknie mnie i naszego żartownisia w jednym pokoju na tak długo, aż nie dojdziemy po porozumienia. Kiedy już zaprowadzili nas tam, a raczej wnieśli siłą zamknęli drzwi na klucz i pozostawili na pastwę losu. Oczywiście pierwsze co to zaczęłam wydzierać się na Louis'a, że to jak zwykle jego wina i że raczej zostaniemy tu na wieczność, bo wątpię w to by udało nam się pogodzić. On nie był mi dłużny i kazał się zamknąć, bo niby mój głos doprowadza go do mdłości. Wściekła rzuciłam się na niego z pięściami, lecz on będąc silniejszy chwycił moje ręce i przyparł do ściany. Wtedy po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie centralnie w oczy, nagle ustąpiła ze mnie cała złość. Staliśmy tak gapiąc się w siebie do czasu kiedy Louis zaczął niebezpiecznie przybliżać swoja twarz do mojej, nie wiedząc co robić stałam jak słup soli. Nagle nasze usta się spotkały w bardzo namiętnym pocałunku. Nie mogłam w to uwierzyć..., całowałam się  chłopakiem do którego czułam wręcz obrzydzenie? Tak to była prawda, ale najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że ten pocałunek podobał mi się jak żaden inny. Nie mając innego wyjścia odwzajemniłam pocałunek, który po chwili przerodził się wręcz w dziki. Nie wiem jak by się to dalej potoczyło gdyby do pokoju nie weszli chłopcy.
 - Co ty tak cicho..? yyyy..? - Zapytał Zayn otwierając tak szeroko buzię, że chyba słoń by mu się tam zmieścił. W tym momencie ja i Lou odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
 - No nie wiedziałem, że aż tak się pogodzicie. - Harry zaczął się śmiać.
 - Ale to nie tak.. - Zaczęłam się jąkać. 
 - Żadne „ale” wszystko widzieliśmy i mi się tu teraz nie wykręcać. 
 - Kto by pomyślał, że odwieczni wrogowie poczują do siebie miętkę. - Niall zaczął się również śmiać. 
Louis stojący za mną zrobił się tak czerwony, że myślałam że zaraz wybuchnie. Chłopcy widząc to zaczęli się śmiać jeszcze bardziej, a wręcz płakać ze śmiechu. Ja tylko stałam podpierając ścianę i gapiąc się w ziemię, czułam że moje policzki robią się również czerwone. 

I tak wkrótce zaczął się nasz związek. Byliśmy w sobie zakochani po uszy i szczęśliwi. Z czasem oboje przeżyliśmy ze sobą nasz pierwszy raz. Nasz związek rozwijał się dalej do czasu kiedy chłopcy nie zaczęli stawać się bardziej rozchwytywani... 

Z moich oczu uroiło się kilka łez na wspomnienie tych czasów. 
 - Czy wszystko w porządku? - Zapytała kobieta siedząca obok.
 - Tak, wszystko dobrze. - Wymusiłam się na uśmiech i szybko starłam łzy spływające po moich policzkach. Zanim się obejrzałam samolot już lądował. Po odebrani bagaży postanowiłam zadzwonić do mamy. 
 - Cześć mamuś. Jesteś może w domu?
 - Cześć Sami. Tak jestem, a czemu pytasz?
 - A taka mała niespodzianka. Dobra ja muszę kończyć, pa.
 - Ale Sami.. - Nie zdążyła dokończyć, bo szybko się rozłączyła. Nie chciałam jej wszystkiego tłumaczyć, a już na pewno nie przez telefon. 
Złapałam pierwszą lepsza taksówkę, z pomocą kierowcy zapakowałam walizki, podałam mu adres i ruszyliśmy w stronę mojego rodzinnego domu. Po 15 minutach jazdy byliśmy już na miejscu, wyjęłam z bagażnika moje rzeczy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Weszłam bez pukania, odłożyłam moje pakunki pod ścianę i udałam się do kuchnie gdzie dało się słyszeć mamę zmywającą naczynia. 



_______________________________________
Witam kochani. ♥♥
Specjalnie dla was dłuższy rozdział. ; ]]
Moim zdaniem jest on całkiem dobry.
Jeżeli macie do mnie jakieś pytania lub po prostu chcielibyście pogadać to śmiało piszcie do mnie na GG lub Twitterze. ; DD
Następny rozdział nie wiem jeszcze kiedy.
Mam nadzieję, że komentarzy pojawi się trochę więcej, bo wejść na dzień mam ok. 50 a komentarzy pod rozdziałem ok. 12. ; <<
A no i dziękuję już za ponad 1000 wejść normalnie jestem mega szczęśliwa ; DD.
Jeszcze raz dziękuję i do następnego. ♥