Perspektywa
Liam'a.
Wszyscy
siedzieliśmy jak na szpilkach i czekaliśmy kiedy Paul po nas
przyjedzie. Kiedy tylko dostrzegłem zarys jego sylwetki za oknem
przeżegnałem się i czekałem na jakiś cud, który mógłby mnie
ocalić.
- W tej
chwili do samochodu! Idźcie, ja już zapłacę. - Wydarł się kiedy
tylko przekroczył próg lokalu. My oczywiście bez słów i
jakiegokolwiek sprzeciwu poszliśmy tak jak nam nakazał i zajęliśmy
miejsca w aucie.
- No nie
było tak źle co nie? - Zapytał Harry.
- Coś
mi się zdaje, a nawet jestem pewien, że to dopiero początek. -
Powiedziałem.
- No to
zajebiście. - Zayn głośno wzdychnął.
Po
niecałej minucie Pau wsiadł do samochodu, spojrzał na nas przez
ramię i zaczął..
- Czy
was już do końca pogięło?! Nie rozumiecie tego co mogło wam się
stać?! Wystarczy, że ktoś mógłby napisać na twitterze gdzie
jesteście, a zostalibyście uduszeni przez fanki! Już dzisiaj
rozmawiałem z tobą Louis na temat twoich wybryków, ale jak widzę
nic do ciebie nie dociera! - Skierował swój krwiożerczy wzrok na
Tommo.
- Tylko,
że tym razem to nie był mój pomysł! - Odpyskował mu.
- Harry!
- Mężczyzna krzyknął na lokatego.
- Ale to
też nie ja!
- W
takim razie kto wpadł na tak szczeniacki pomysł?! - Na te słowa
momentalnie krew zaczęła mi mocniej pulsować w żyłach.
Wiedziałem, że nie ma już dla mnie ratunku.
- Liam'a!
- Wszyscy krzyknęli, a Paul przybrał lekko zdziwiony wyraz twarzy,
ale nadal wściekły.
- Liam?
To prawda? - Skierował pytanie w moją stronę.
- No...,
tak. - Wydukałem.
- Nie
spodziewałem się tego po tobie Payne, ale że jest to twój
pierwszy z poważniejszych wybryków możliwe, że ci odpuszczę.
- CO?!!!!!
- Wszyscy siedzieli z otwartymi gębami, a ja poczułem
niewyobrażalną ulgę i delikatnie się uśmiechnąłem.
- Gdybym
ja zrobił coś takiego to na 100% by mi się dostało i nie mógłbym
oglądać telewizji lub coś podobnego, a mu tak najzwyczajniej się
upiecze?! - Styles nabuzowany wymachiwał rękoma.
- Takie
życie Styles. - Paul wzruszył ramionami. - Ale nie oznacza to, że
możecie robić coś podobnego w przyszłości. Mam nadzieję, że
był to ostatni raz!
- Tak
jest szefie. - Wymruczeliśmy.
W
takim razie siedzieć cicho i jedziemy do hotelu.
Perspektywa
Samanty.
Do
Paryża zostało nam jeszcze około 3 godziny jazdy. Nie byłam
zbytnio podekscytowana tym miejscem. Moim zdaniem „miasto
zakochanych” jest już lekko przereklamowane. Byłam tam już kilka
razy i moją uwagę nie przykuło nic szczególnego. Jednak trzeba
przyznać, że miasto ma swój urok.
- Nudzi
mi się.! - Niall wiercił się na kanapie.
- To
znajdź sobie jakieś zajęcie. - Zayn zwrócił się w jego stronę.
- Wiem
co możemy zrobić! - Harry nagle wybudził się ze swojego „transu”.
- Co? –
Blondyn patrzył na niego wyczekująco.
- Sami,
proszę zgódź się! - Styles krzyczał w moją stronę.
- Najpierw
powiedz o co ci chodzi. - Oznajmiłam.
- Daj
nam pomalować na twoim gipsie, proszę. Obiecuję, że nie będzie
to nic nieprzyzwoitego. - Spojrzał na mnie tymi swoimi dużymi
ślepiami prosząc mnie o zgodę.
- No nie
wiem. Jeżeli chodzi o rysowanie to w tym ufam tylko Zayn'owi. -
Mulat triumfalnie się uśmiechnął.
- W
takim razie Zayn będzie nas nadzorował. No proszę. - Tym razem
Horan błagał mnie o zgodę.
- Dobra,
jak tam chcecie, ale jeżeli zrobicie coś głupiego to obiecuję, że
was uduszę w nocy. - Postawiłam im warunek, a raczej zagroziłam, a
oni pokiwali twierdząco głowami.
- To ty
się wygodnie rozłóż, a my weźmiemy się do pracy. - Zdecydowanie
zadowolony Harry pobiegł po markery, którymi zazwyczaj podpisują
się fanką. Lou, który leżał obok mnie również się
zainteresował i tak jak pozostali okrążył moją nogę.
- Już
widzę te wasze rysunki. - Zamruczałam pod nosem i przełączyłam
na inny kanał w telewizji.
Perspektywa
Zayn'a.
Szczerze
mówiąc spodobał mi się pomysł Harrego. Już dawno nie rysowałem,
a było to jedno z zajęć, które sprawiało mi przyjemność. W
międzyczasie kiedy pozostali kłócili się o kolory markerów, Sami
zdążyła już usnąć co wywołało u mnie śmiech. Najwidoczniej
była tak zmęczona, że nawet nasze krzyki nie przeszkadzały jej we
śnie.
Kiedy
wszyscy zdecydowali się nad kolorami mogliśmy zacząć nasze
„dzieło sztuki”. Ja zacząłem rysować moje ulubione postacie z
komiksów, które wyszły mi całkiem nieźle, Lou jak to on malował
jakieś śmieszne małpy oraz kilka serduszek. Niall wymyślił
jakieś dziwne zombi goniące ludki – patyczaki, Li narysował
podrasowany samochód, a Hazza...... nic innego jak pełno dużych
kutasów.
- Sam
cię zabije. - Zakomunikował Liam.
- No co
ty, w tym gipsie nie ma mnie jak dogonić. - Machnął ręką.
- Nie
byłbym tego taki pewny. - Louis go uprzedził.
- Dobra
złóżmy teraz tylko autografy i będzie super. - Powiedział Niall
i jako pierwszy się podpisał. Kiedy wszyscy złożyliśmy autografy
usiedliśmy na kanapie, a Lou zaniósł Sam do łóżka.
- Nawet
nie wyobrażacie sobie ile ten gips jest teraz warty. - Zaśmiałem
się.
- No, aż
szkoda będzie go tak po prosty wyrzucić. - Dodał Harry.
- Sprzedamy
na ebay-u. - Zaproponował Niall.
- Ok,
dobry pomysł. - Puściłem do nich oczko i poszedłem zrobić sobie
coś do jedzenia.
Po
około 2 godzinach.
Razem
z chłopakami graliśmy na Playstation kiedy nagle do naszych uszu
dobiegł krzyk Samanty. Od razu pobiegliśmy zobaczyć co takiego
się stało. Sam siedziała na łóżku i przyglądała się rysunkom
na gipsie, a następnie przeniosła swój wzrok na nas.
- Czyja
to sprawka?! - Krzyknęła w naszą stronę, a my bez wahania
wskazaliśmy na Harrego.
- Styles
nie żyjesz! - Zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, a lokaty
pobiegł do łazienki i się w niej zamknął.
- Jak
tylko wyjdzie to obiecuję, że ucierpi.
- Hazza
nie śpiesz się! - Louis krzyknął w stronę przyjaciela i chwilę
później dostał kopa z gipsu.
- No co?
– Zdziwił się.
- Ty już
dobrze wiesz i nie udawaj głupka! Podajcie mi lepiej kule. -
Powiedziała, a Horan szybko pobiegł do salonu by je przynieść.
Zaraz
po tym poszliśmy do kuchni by zrobić dość późną kolację.
Jakoś nie chciało nam się czekać kolejnej godziny aż będziemy
mogli zjeść w hotelu.
Jak na
nasze możliwości przystało zrobiliśmy kanapki oraz herbatę.
- Harry
chodź z nami zjeść! - Zawołałem go.
- Nie
dzięki, posiedzę sobie tu jeszcze. - Dało się słyszeć jego
krzyki z łazienki.
- Co za
cykor. - Skomentowała Sami i poszła z Louis'em do salonu aby
zasiąść do posiłku. Po chwili dołączyli się wszyscy oprócz
Styles'a oczywiście. Zjedliśmy kolacje w mgnieniu oka i czekaliśmy
aż będziemy na miejscu. Kiedy ten czas wreszcie nastał Paul
przyszedł po nas i kazał czekać na resztę ochroniarzy, ponieważ
przed hotelem było pełno fanek. Po około 5 minutach znów
przyszedł i kazał wziąć rzeczy, których potrzebujemy.
Sami i
Lou wy chodźcie pierwsi. - Mężczyzna kiwnął na nich ręką.
Louis wziął swój i Samanty bagaż, a ona z pomocą Paul'a zaczęła
wychodzić z busa.
Zaraz
wrócę po was z Andym. - Powiedział zamykając drzwi.
- Styles
możesz już wyjść! - Niall darł się do niego.
- Boję
się!
- No już
sobie poszła. Chodź, bo zaraz przyjdzie Paul i Andy.
- Dobra..
- Wyskoczył z łazienki jak jakiś ninja i zaczął się rozglądać.
- Weź
swoją walizkę i chodź. - Pogoniłem go, a Paul po chwili
przyszedł.
- Cześć
dzikusy. - Przywitał się z nami Andy – nasz drugi ochroniarz.
- Hej. -
Odpowiedzieliśmy mu.
- Dobra,
Zayn i Harry idziecie ze mną, a Liam i Niall z Andym. - Oznajmił
Paul i kazał nam wychodzić z busa.
Tak
jak mówił wcześniej Paul przed wejściem do budynku oczekiwało
nas mnóstwo fanów. Pomachałem im tylko, bo tyle mogłem zrobić i
zanim się obejrzałem byliśmy już w hotelu. Widziałem, że kiedy
Harry tylko spostrzegł Sam od razu się spiął i schował za mną.
- Nie
martw się Loczusiu, w miejscu publicznym nic ci nie zrobię. -
Puściła do niego oczko, a ja ledwo zdusiłem w sobie śmiech.
- Co
znowu nawywijałeś Styles? - Zapytał Paul.
- Nic. -
Niewinnie się uśmiechnął.
- To. -
Powiedziała Sami i dała Louis'owi znak by podciągnął jej nogawkę
spodni.
- Gratulacje
Harry. Widzę, że twój poziom rysowania wzrasta nieco ponad zero. -
Skomentował mężczyzna i podszedł do recepcjonistki by odebrać
klucze od naszych pokoi.
Po
niecałych 2 minutach znów był przy nas.
- Jedziemy
na samą górę. - Oznajmił nam.
- Wszyscy?
- Zapytał Lou.
- Tak,
tym razem wszyscy będziemy spać w jednym apartamencie.
- Co?!!!
- Harry wydarł się przerażony. - Ona mnie zabije! - Wskazał na
Sam.
- Trzeba
było myśleć wcześniej co się robi. - Andy zwrócił mu uwagę.
- Nienawidzę
was wszystkich. Mam nadzieję, że pochowacie mnie na plaży na
Madagaskarze.
- Zabawne
Styles. Spokojnie nie będę aż tak okrutna i dam ci żyć. -
Uśmiechnęła się do lokatego i zaczęła iść za Paul'em w stronę
windy.
Można
by powiedzieć, że nasz apartament przypominał takie jakby małe
mieszkanie. Był jeden wielki salon, kuchnia, łazienka oraz 3 trój
osobowe pokoje, a do tego świetny taras, na którym między innymi
było jacuzzi.
Ja
zająłem pokój z Niall'em oraz Liam'em, natomiast Harry miał
straszny dylemat, bo nie odpowiadał mu pokój z Paul'em i Andy'm, a
mieszkanie z Sam mogło się dla niego źle skończyć. Tak więc
ostatecznie zdecydował, że pokój będzie dzielić z ochroniarzami.
________________________________________________
Witam. ♥
Mam nadzieję, że docenicie moją pracę nad tym rozdziałem, bo pod ostatnim jest tylko 5 komentarzy z czego 4 to spam i z tego powodu jest mi przykro. ; (
Wiem, że znowu musieliście długo czekać, ale wynagrodziłam Wam to dłuższym niż zwykle rozdziałem.
Mam nadzieję, że Wam się spodobało.
Jeszcze raz proszę o pozostawienie komentarza.!!
Do następnego. ; **